VII
W chwili, w której wydawało mi się, że jestem na równi z
bogami, przewyższam rówieśników pod prawie każdym względem, niewiele odstaję od
wiekowych mędrców mojego plemienia, moim jedynym zmartwieniem były głosy
członków rodziny. Zmieniłem się i zatraciłem w tym, co robię, zapominając o
umiarze. Te słowa moich bliskich dźwięczały mi w głowie, gdy kładłem się spać
tamtego wieczoru.
Długo nie mogłem zasnąć, jakby jakieś przeczucie kazało mi
czuwać. Cóż. Nie myliło mnie.
Tamtego wieczora mój świat przestał istnieć. Żołnierze
najechali naszą wioskę i wszystkich zabili. Mnie jedynego ocalili. Dlaczego?
Później, gdy ktoś mnie pytał – a muszę powiedzieć, że od tamtego czasu nie
rozmawiałem zbyt często – argumentowałem postawę ludzi rycerza chęcią pojmania
mądrego goblina i wykorzystania jego wiedzy.
Czy to była prawda? Nie. W moim plemieniu było wielu
mądrzejszych ode mnie.
Dlaczego więc przeżyłem? Nie wiem do dziś. Przypadek zaważył
o tym, że zostałem pojmany, a nie zabity we śnie i spalony razem z całą wioską.
Rozpoczął się wtedy nowy – zupełnie inny od poprzedniego – rozdział mojego
życia.
Jako pocieszenie mógłbym dodać, że wielkie rzeczy powstają z braku umiaru i ograniczeń. Choć osobiście sam nie wiem co odpowiedział bym innym, spytany o powód mojego przeżycia. Chyba nic. Pewnie bym zamilkł.
OdpowiedzUsuńFakt, odpowiedź na takie pytanie nie byłaby łatwa. Kłamstwo, w tym przypadku, może trochę uprościło późniejsze rozmowy?🤔
Usuń